Czwarty etap był najdłuższym i jednym z najtrudniejszych podczas tegorocznej edycji Rajdu Sardynii. Zawodnicy poza wymagającym terenem musieli również walczyć z usterkami, które były wynikiem zakazu serwisowania maszyn podczas etapu maratońskiego. Rafał Sonik także nie uniknął awarii, jednak poradził sobie z nimi i zdołał utrzymać drugie miejsce w klasyfikacji zmagań.
Odcinek specjalny padł łupem Axela Dutrie. Drugi był bardzo szybki w tym roku Sebastien Souday. Francuz powiększył swoją przewagę nad konkurentami, ale i Rafał Sonik umocnił swoją pozycję wicelidera. Pod nieobecność Ignacio Casale, który odpadł z rywalizacji pierwszego dnia maratonu, lider Pucharu Świata musi już tylko dotrzeć do mety, by zapisać na swoim koncie pokaźną zaliczkę przed pozostałymi dwiema rundami cyklu (w Chile i Maroku).
– Sardynia prędzej czy później musi pokazać pazur. Tak było dziś, bo trasa okazała się nie tylko długa, ale i wymagająca. Co więcej w drugi dzień maratonu zaczęły pojawiać się różne mniejsze i większe usterki. Mnie na początku odkręciło się siedzenie. Wydawało się, że to nic poważnego, a jednak potem okazało się, że luźny jest cały bak. Śruby się nie odkręciły, ale zerwały, dlatego przed startem, a potem na odcinku i tankowaniu, z pomocą Kamila Wiśniewskiego zamocowałem go na tyle, by możliwa była jazda – relacjonował swoje przygody Rafał Sonik.