Rafał Sonik od etapowego zwycięstwa rozpoczął rywalizację w ostatniej rundzie tegorocznego Pucharu Świata FIM. Polak, który zapewnił już sobie zwycięstwo w klasyfikacji generalnej pokonał pierwszy odcinek specjalny z najlepszym czasem, deklasując konkurentów w klasie quadów.
Pierwsze 330 km zmagań na Saharze prowadziło głównie po kamieniach i skałach. – To było dla nas bardzo trudne, bo w takim terenie łatwo o błąd. Startowałem jako pierwszy quadowiec i musiałem wyprzedzać kolejnych motocyklistów w kurzu, co zawsze stwarza niebezpieczeństwo. Tutaj liczyło się doświadczenie – przyznał na mecie „SuperSonik”.
Już na pierwszym fragmencie oesu, krakowianina dogonił Sebastien Souday, który cztery miesiące temu twardo walczył z nim o zwycięstwo w Rajdzie Sardynii. – Francuz wyprzedził mnie w miejscu, w którym absolutnie nie powinien tego robić, ale zdążyłem się już nauczyć, że jego często ponosi fantazja. Kilka kilometrów dalej już stał, próbując ratować swój uszkodzony quad… Na tak zdradliwej nawierzchni nie można forsować tempa – tłumaczył Sonik.