Na taki występ Adama Małysza czekaliśmy od początku Rallye OiLibya du Maroc. Mimo kłopotów zdrowotnych jego pilota, zawodnik Orlen Teamu okazał się w środę najszybszy z polskich kierowców samochodów biorących udział w tej imprezie. Zajął na etapie 8. miejsce, a w klasyfikacji generalnej zawodów awansował na 11. pozycję.
Wynik z trzeciego etapu to jak na razie najlepszy rezultat Adama w tej rundzie Pucharu Świata w rajdach cross country. Były skoczek narciarski jechał dziś wyśmienicie, cały czas utrzymując szybkie tempo. W pewnym momencie zajmował nawet 7. lokatę. Na mecie Małysz podkreślał jednak, że bohaterem dnia był jego pilot Xavier Panseri.
"Był ledwo żywy. Nie spał całą noc, wymiotował. Na koniec prawie mi w samochodzie odpłynął. Ale biorąc pod uwagę to, jaki był chory, spisał się na piątkę. Do końca nie dał poznać po sobie, że go wszystko boli. Na mecie powiedział mi, że w myślach prosił tylko, bym nie zakopał się na wydmach. Nie miałby siły wyjść z auta i pomagać. Więc dzisiaj to jemu należą się gratulacje. Pokazał, że jest prawdziwym sportowcem. Tylko tacy nie narzekają w pracy" – chwalił Francuza. "Ja czuję, że się rozkręcam" - dodał.
Na liczącym 274 kilometry odcinku specjalnym Małysz stracił do zwycięzcy, Carlosa Sainza, 19 minut i 5 sekund. Brak poważniejszych błędów zaowocował sporym awansem w klasyfikacji generalnej Rallye OiLibya du Maroc. Po trzech etapach jadący Mini All4 Racing polski kierowca jest w niej na 11. miejscu. Do wyprzedzającego go Mirosława Zapletala traci niecałe 4 minuty. W czwartek zawodników czeka odcinek specjalny o długości 293 kilometrów, na którym kluczowa będzie prawidłowa nawigacja. Trasa poprowadzi rajdową karawanę na zachód, w pobliże turystycznego kurortu Agadir.