Rajdowi Mistrzowie Europy i zwycięzcy pierwszego dnia Rajdu Wysp Kanaryjskich rozpoczęli kolejny etap rywalizacji na Gran Canarii w równie imponującym stylu, w jakim zakończyli piątkowe zmagania. Kajetanowicz i Baran z wyraźną przewagą (5,8 sekundy) wygrali próbę Ingenio – najdłuższy oes drugiego dnia, na którym załogi wspinały się aż na wysokość 1858 m npm. To pozwoliło Polakom umocnić się na prowadzeniu w rajdzie i zbudować niemal półminutową przewagę nad Łukjaniukiem i Arnautowem.
Na kolejnych dwóch odcinkach – Galdar (13,97 km) i Valleseco (15,45 km) – Polaków, ale także inne załogi, trapiły problemy ze zużywającymi się oponami. Dziś temperatury są dużo wyższe niż wczoraj, co w połączeniu z niezwykle przyczepnym, ekstremalnie szorstkim asfaltem powoduje, że wyczynowe gumy nie mają łatwego życia na Gran Canarii. Mimo cennych sekund straconych przez Kajetanowicza i Barana na dwóch ostatnich oesach pętli, debiutujący na Wyspach Kanaryjskich Polacy utrzymali świetną drugą pozycję w klasyfikacji generalnej zawodów, co zawdzięczają rewelacyjnej postawie pierwszego dnia i woli walki, jaką pokazali dziś. Do zakończenia rywalizacji pozostały jeszcze trzy odcinki specjalne – łącznie 52,2 km zaciętej batalii o odzyskanie prowadzenia w rajdzie.
Kajetan Kajetanowicz: - Właśnie wróciliśmy z pierwszej pętli drugiego dnia. Zaczęła się dla nas bardzo dobrze, bo wygraliśmy pierwszy, trudny odcinek, na którym wspinaliśmy się na ponad 1850 m. Od drugiego oesu zaczęły się problemy z oponami. Tutaj jest bardzo szorstki, przyczepny asfalt i mimo że są to bardzo dobre opony, to szybko się zużyły. Wyszło płótno, potem druty i niełatwo było utrzymać się na drodze. Trudno było się skoncentrować w tej nowej dla mnie sytuacji i po prostu jechać do mety w miarę szybkim tempem. To się jednak udało.